Chevrolet Camaro – samochodowy śmieszek
Chyba każdy z nas ma takiego kumpla – śmieszka. Takiego, który jak tylko się zjawi od razu poprawia humor wszystkim dookoła. Taką dusze towarzystwa. Właśnie taki jest Camaro. Dobry, wierny, cierpliwy druh i przyjaciel. I amerykanie kochają go od ponad 50 lat. A jak to się wszystko zaczęło? O tym w poniższym wpisie.
Na początku lat 60. w USA zaczęło dziać się coś dziwnego. Do głosu zaczęli dochodzić młodzi ludzie. Wtedy to też z całą mocą wyskoczył wyż demograficzny zapoczątkowany w latach 40. Młodzi walczyli za ojczyznę w Wietnamie, a po powrocie z wojny chcieli się dobrze bawić. Jako pierwszy zrozumiał to Ford prezentując Mustanga. Innym zrozumienie tej sytuacji zajęło trochę czasu. Jako drugi z letargu otrząsnął się Chevrolet. Cios zadany przez Mustanga odurzył Chevroleta na rok, ale juz w kwietniu 1965 roku Chevrolet ogłosił, że skupi się mocno nad nowym modelem dla młodych. Ramy były ustalone – szałowy wygląd, mocne silniki i cena bazowych modeli poniżej 2500 dolarów. Jednak, by zaistnieć na podwórku Mustanga potrzeba było czegoś więcej niż ustalone ramy segmentu. I Camaro to coś ludziom dało. Samochód powstał w rekordowo krótkim czasie, ale tego wymagała sytuacja. Został on zaprezentowany w niecałe półtora roku od chwili zapowiedzi – 29 września 1966 roku. A było to tym trudniejsze, że GM musiał stworzyć dla tego samochodu nową płytę podwoziową zwaną jako platforma F, gdyż nie miał w swoim arsenale żadnego podobnego wielkościowo modelu do Camaro na konstrukcji którego można się było oprzeć.
Przede wszystkim nazwa. W GM projekt nosił nazwę XP-836. Ale to nazwa nijaka. Parę pism widząc prototypy ochrzciło samochód nazwą Panther. Ale ta nazwa bardzo źle się kojarzyła szczególnie w Europie. Dlatego też zdecydowano się na coś innego. Przede wszystkim nazwa musiała zaczynać się na C, by wpisywać się ładnie w ówczesne nazewnictwo Chevroleta, takie jak Corvair, Chevy II, Chevelle, czy Corvette. Malibu, czy Impalę pomijamy, bo to nazwowe wypadki przy pracy. Nomad, Suburban czy Bel Air także. Tak więc należało stworzyć dobrze brzmiącą nazwę na C. I taką nazwę wymyślił niejaki Bob Lund, który był kierownikiem handlowym Chevroleta. Powiedział on, że samochód będzie się nazywał Camaro, co w slangu francuskim oznacza wiernego towarzysza, kumpla, przyjaciela. I tym właśnie miał być ten samochód.
Co zatem ujrzeli Amerykanie? Otóż ujrzeli oni małe coupe z charakterystycznymi wyłupionymi ślepkami. Samochód był bardzo zgrabny, a jego sylwetka bardzo proporcjonalna. A ponieważ był amerykański jak cholera, to każdy jego rocznik był inny. I dlatego zamiast omawiać pierwszą generację samochodu trzeba skupić się na omówieniu każdego rocznika z osobna.
1967
Debiut. Camaro posiada cztery okrągłe światła z przodu. Dwa wewnętrzne to światła postojowe i kierunkowskazy, ale ich kształt powoduje, że wyglądają jak rasowe światła dalekosiężne. Camaro z boku jest pięknym trzybryłowym samochodem z lekko unoszącym się bagażnikiem i długaśną maską. Tył – klasyka dwa ogromne światła koloru czerwonego oraz światła cofania umieszczone osobno pod zderzakiem. Zresztą same zderzaki były niewielkie i dodawały lekkości pojazdowi. Z cech charakterystycznych – samochód miał uchylne trójkątne szybki z przodu. Nalegał na nie jeden z twórców uzasadniając, że dzięki tym szybkom samochód będzie się dobrze przewietrzał, nie powodując jednocześnie nadmiernego hałasu w środku. I właśnie te szybki były mocno krytykowane przez właścicieli auta, którzy twierdzili, że po opuszczeniu wszystkich okien bardzo zaburzały boczną sylwetkę auta. Szybki te były tolerowane jedynie w odmianie kabrio, gdzie pomimo opuszczenia pozostałych okien wraz z szybą przednią tworzyły całość i wyglądały naprawdę ładnie.
Co do kolorystyki – Chevrolet wiedział, że tu trzeba się postarać. Dlatego też stworzył on ogromną paletę barw do Camaro. Lakiery były metalizowane lub nie, ale przede wszystkim można było zamówić fabrycznie malowane pasy. I to zarówno pasy rajdowe ciągnące się przez całą szerokość samochodu, jak i pasek trzmiela na masce. Chevrolet twierdził, ze pasy to jest to, co będzie przyciągać uwagę nabywców tego samochodu. I że wyglądają szałowo i będą się podobać. I mieli rację. Piszę te słowa po ponad 50 latach od debiutu modelu i te pasy mi się podobają, a dzieciakiem nie jestem. Samochód posiadał opcjonalny winylowy dach.
Tak więc pamiętajmy – pasy to podstawa, a błękitny lub niebieski Camaro z lakierem metallic i białymi rajdowymi pasami po prostu rządzi i już. W środku zaprojektowano nowocześnie wyglądający kokpit z wycięciami na dwa ogromne zegary. Standardem były także siedzenia z winylu (skaju) i miękkie dywaniki. A reszta zależała już od zasobności portfela kupującego. Samochód było można doposażyć między innymi w obrotomierz (dzięki któremu samochód zyskiwał trzy dodatkowe zegary w konsoli środkowej, które dotychczas znajdowały się w miejscu obrotomierza).
Wymiary rocznika 1967 to:
Długość: 4691 mm
Szerokość: 1842 mm
Wysokość: 1308 mm
Silniki – tu Chevrolet naprawdę zaszalał. Jako ciekawostka – kilka silników miało w nazwie turbo. Jednak żadnej sprężarki tam nie było. To wolnossące jednostki. Czemu więc wciskali w nazwę turbo? Chodziło o to, ze silnik był turbo oszczędny. No i po pierwsze fajnie brzmi, a po drugie to amerykanie i im wszystko wolno. Podobnie jak wciskanie do samochodu sportowego dwubiegowego automatu. Ponoć to wystarczało, bo jak mówią fani modelu biegi to fast i very fast. Innych nie trzeba.
Jednostka bazowa to silnik R6 o pojemności 230 CUI Turbo-Thrift, czyli 3.8 litra o mocy 140 KM i momencie obrotowym 298 Nm.
Przyspieszenia i prędkości maksymalne:
Dwubiegowa skrzynia automatyczna i trzybiegowa manualna:
0-100 km/h – 11.7 sekundy
Vmax – 172 km/h
Jak widać Chevrolet podaje identyczne dane dla obu typów skrzyń. Przecież trzeba utwierdzać w ludziach przekonanie, że nie liczy się jaka skrzynia jest w aucie, tylko jaki zastosowano tam silnik. A tak naprawdę, to trochę się tego wyniku wstydzili, bo oscylował w okolicach 14 sekund (niczym dobry Polonez).
Kolejnym w kolejce jest kolejne R6 250 CUI Turbo-Thrift (4.1 litra) o mocy 155 KM i momencie obrotowym 319 Nm. Silnik był zespolony z dwubiegowym automatem oraz z 3 i 4 biegową skrzynią manualną.
0-100 km/h – 10.8 sekundy (12.7 s dla automatu)
Vmax – 176 km/h (174 km/h dla automatu)
Co z tą oszczędnością? No nie było źle. Silniki w mieście spalały mniej niż 20 l/100 km (choć oba ponad 18l/100 km).
I wkraczamy w to, co amerykanie kochają, czyli V8. No bez tych silników nie było by amerykańskiej motoryzacji i już.
Bazową V8 była ta o pojemności 283 CUI (4.6 litra) o mocy 195 KM i momencie obrotowym 386 Nm.
0-100 km/h – 8.9 sekundy (9.6 s dla automatu)
Vmax – 192 km/h (189 km/h dla automatu)
I kolejne silniki z dopiskiem turbo. Ale tutaj turbo wskazywało prawilnie – na moc.
327 V8 Turbo-Fire (5,4 litra) o mocy 210 KM i momencie obrotowym 434 Nm
0-100 km/h – 8.2 sekundy (9.5 s dla automatu)
Vmax – 194 km/h (194 km/h dla automatu)
I ten sam silnik o podniesionej mocy, który już powoli naciskał na odcisk Mustangowi, czyli
327 V8 Turbo-Fire (5,4 litra) o mocy 275 KM i momencie obrotowym 481 Nm
0-100 km/h – 6.8 sekundy (8.4 s dla automatu)
Vmax – 208 km/h (212 km/h dla automatu)
Jak widać nawet dziś nie ma wstydu z takimi osiągami, a co dopiero 50 lat temu…
I jeżeli myślicie, że na tym chevrolet poprzestał, to myślcie sobie dalej. Nikt myślenia nie broni. Bo Chevrolet miał asa w rękawie. Takim batem służącym do zagnania Mustanga do stajenki był silnik. A nawet dwa. Tutaj Chevrolet pokazał kto będzie rządził. A że zaplanowali oni samochód rozsądnie, to włożenie dużych silników nie stanowiło problemów.
Tak więc topowe wersje określanie były jako Super Sport (SS) i wyposażone były w jeden z dwóch silników.
350 V8 (5.7 litra) o mocy 295 KM i momencie obrotowym 515 Nm
0-100 km/h – 6.2 sekundy (6.5 s dla automatu)
Vmax – 188 km/h (185 km/h dla automatu)
I kolejny silnik występujący w dwóch odmianach mocowych. I jest to potężna broń w arsenale Chevroleta, bo to legendarny Big Block. Jednak zanim podam jego parametry mała ciekawostka. Samochód ten rozpoczął erę tak zwanych Wielkich Psów. Czym one były? Ano to auta z największymi dostępnymi silnikami, jakie mogła fabryka zmieścić pod maskę. Musiały być mocne, głośne i musiały rządzić na ulicach. Camaro z silnikiem o pojemności 396 CUI (6.5 litra) wyścig zaczęło, a Chevelle 454 CUI (7.44 litra) wyścig musiało zakończyć. Pewnie taka beztroska trwała by dalej, ale nadszedł rok 1972 i okazało się, że paliwo może być drogie. Cholernie drogie. Zatem poniżej to coś więcej niż duży silnik w zwykłym samochodzie. To Wielki Pies! I co ważne – wraz z tym silnikiem sprzężono 3 biegowy automat Hydra-Matic o biegach nazwanych przez fanów jako Fast, Very Fast i F*cking Fast.
396 V8 (6.5 litra) o mocy 325 KM i momencie obrotowym 556 Nm
0-100 km/h – 6.2 sekundy (7.1 s dla automatu)
Vmax – 203 km/h (221 km/h dla automatu)
I on – topowy szczyt szczytów, pierwszy Wielki Pies, czyli
396 V8 (6.5 litra) o mocy 375 KM i momencie obrotowym 563 Nm
0-100 km/h – 6.0 sekundy
Vmax – 217 km/h
I ten samochód dzielił i rozdawał karty. Tak się to robi po amerykańsku! Patrzeć i uczyć się, bo wiadomo, że nie ma zamiennika na pojemność silnika! Wizualnie wersja SS miała zmienioną maskę, emblematy dookoła i spojler na tylnej klapie.
1968
I tutaj Chevrolet nie popełnił błędu Forda i nie napompował auta. Raczej wprowadził drobne subtelne zmiany, które podyktowane były prośbami właścicieli i wymogami zmieniających się przepisów. A ponieważ jest to firma amerykańska, to rocznik 1968 MUSIAŁ różnić się od 1967, po to właśnie, by wytknąć sąsiadowi, że ma stary model (choć tak naprawdę ma obecny). Ale Amerykanie mają to we krwi – sztuczne postarzanie i obrzydzanie produktu z poprzedniego roku. Ze zmian podyktowanych przepisami, to pojawiły się światła obrysowe oraz kły na tylnym zderzaku (nowe przepisy dotyczące odkształceń zderzaka podczas stłuczek). Jeśli chodzi o zmiany wizualne, to wymienię te najbardziej rzucające się w oczy. Zrezygnowano z trójkątnych szybek dla grzybów – wreszcie auto uzyskało młodzieżowy sznyt.
Okrągłe małe światełka zamieniono na płaskie (co wyglądało korzystniej), a światła cofania powędrowały spod zderzaka do lamp zespolonych. We wnętrzu nie zmieniło się zbyt wiele, jedynie dodano możliwość wyboru oklein drewnopodobnych na konsoli środkowej. Jeśli chodzi o silniki, to pozostały te same jednostki, jedynie co, to dodano kolejną wersję mocową dla największego silnika oraz zestrojono go także z automatyczną 3 biegową skrzynią biegów, czyniąc auto najszybszym Camaro z automatem i najszybszym Camaro, jakie się ukazało:
396 V8 (6.5 litra) o mocy 350 KM i momencie obrotowym 563 Nm
0-100 km/h – 6.1 sekundy (6.9 s dla automatu)
Vmax – 224 km/h (230 km/h dla automatu)
1969
Wszystko co dobre szybko się kończy i rocznik 1969 był ostatnim rocznikiem produkcji pierwszej generacji Camaro. Jeśli idzie o stylistykę, to przód stał się bardziej agresywny, z mocno zaakcentowanym kantem pośrodku atrapy, światła postojowe znów stały się okrągłe i powędrowały pod zderzak, z tyłu w zależności od daty produkcji na zderzaku widniały kły, albo w późniejszym okresie mini kiełki, które otaczały rejestrację. Powiększyły się także światła zespolone. Do tej pory miały dwie komory świetlne, z początku po 2 czerwone, w 1968 czerwone i białe a obecnie każda z lamp zyskała 3 komory. Skrajne to czerwone, wewnętrzne to maluteńkie białe otoczone światłem odblaskowym. Bardzo dużo natomiast zadziało się we wnętrzu. Zniknęła jako taka konsola środkowa, została wkomponowana w deskę rozdzielczą. Na tunelu pojawiły się prostokątne szkiełka pod którymi umieszczano dodatkowe zegary, a zegary licznika głównego ukryte zostały w kwadratowych tunelach. Fotele także zyskały zagłówki (był to skutek wprowadzenia nowych przepisów dotyczących ochrony kierowcy i pasażera przed uderzeniami z tyłu samochodu). Samochód z tego rocznika trochę urósł, jego wymiary to
Długość: 4724 mm
Szerokość: 1880 mm
Wysokość 1298 mm
Za to z silnikami Chevrolet znów zaszalał i oprócz znanych dodał trochę innych mocowych wersji. I tak do gamy doszły:
307 CUI V8 (5.03 litra) o mocy 203 KM i momencie obrotowym 407 Nm. Silnik ten zastąpił bazowe V8 o pojemności 283 CUI, które wypadło z produkcji. Silnik był sprzężony z 3 i 4 biegową skrzynią manualną oraz 2 i 3 biegowym automatem.
0-100 km/h – 9.5 sekundy (10.5 s dla automatu)
Vmax – 191 km/h (189 km/h dla automatu)
Zakończono produkcję silnika 327 V8 Turbo-Fire (5,4 litra) o mocy 275 KM
Do modelu bazowego trafił też silnik 350 V8 (5.7 litra) w kilku wariantach mocy. Silnik był sprzężony z 3 i 4 biegową skrzynią manualną oraz 2 i 3 biegowym automatem.
250 KM i momencie 468 Nm
0-100 km/h – 8 sekundy (8.9 s dla automatu)
Vmax – 202 km/h (204 km/h dla automatu)
255 KM i momencie 495 Nm
0-100 km/h – 7.6 sekundy (8.2 s dla automatu)
Vmax – 190 km/h (201 km/h dla automatu)
Wersje SS
One zyskały najwięcej. Bo oprócz dwóch już znanych silników pojawił się nowy. I on zmiażdżył wszystko. Ale po kolei.
350 V8 (5.7 litra) ma teraz moc 300 KM i momencie obrotowym 515 Nm
0-100 km/h – 6.7 sekundy (7.4 s dla automatu)
Vmax – 190 km/h (201 km/h dla automatu)
Silnik 396 pozostał bez zmian w stosunku do roku 1968, ale już nie był Wielkim Psem. Jego pałeczkę przejął bowiem:
427 V8 (7 litrów) o mocy 425 KM i momencie obrotowym 624 Nm
0-100 km/h – 5.6 sekundy (6.3 s dla automatu)
Vmax – 222 km/h (236 km/h dla automatu)
Prócz silników Camaro miało jeszcze dwa potężne baty na rozbrykane kucyki. Zwały się one Z/28 i RS. Co to było? Ano Z/28 to nic innego jak drogowy samochód wyścigowy. Był tak robiony przez Chevroleta, by bez większych przeróbek mógł brać udział w wyścigach. W każdym roczniku samochód posiadał silnik V8 o pojemności 302 CUI, mocy 290 KM i momencie obrotowym 393 Nm. Przyspieszenie 0-100 oscylowało wokół 7.4 sek, a prędkość maksymalna to 210 km/h.
Natomiast wersja Rally Sport (RS) dostępna była z tymi samymi silnikami co Super Sport (SS), jedynie co ją odróżniało to bardzo bogate wyposażenie. I te szałowo chowane reflektory za żaluzjami otwieranymi elektrycznie. No to był prawdziwy badass. Rozwalał Mustanga na łopatki zarówno wyglądem, jak i silnikami.
Warto wspomnieć też o wersji Yenko, którą wymyślił sobie pewien dealer Chevroleta. Były to auta fabrycznie przystosowane do wyścigów równoległych. Ale myślę, że temat wersji specjalnych Camaro jest tak obszerny, że warto go osobno opisać w oddzielnym artykule.
W latach 1967 – 69 sprzedano 699138 sztuk Camaro. Czyli naprawdę nieźle ten samochód nacisnął na odcisk rozbrykanemu rumakowi. Na zakończenie mała anegdotka dotycząca nazwy.
Prasa branżowa zapytała kierowników do spraw produktów Chevroleta, czym jest Camaro?
Odpowiedziano im: To małe, złośliwe zwierzę, które zjada Mustangi.
Kochajmy tego złośnika, bo warto!