Chevrolet Corvette C3

Chevrolet Corvette Stingray C3 – brutal z kobiecym pierwiastkiem

Wśród muzyków krąży mit, że ponoć trzecie albumy są najlepsze. W przypadku Metalliki i Slayera się sprawdziło. W przypadku takiej Alanis Morissette trzeci album był wręcz przełomowy i to pomimo tego, że pochodzi z Kanady. Więc coś w tym jest. Czemu pisze o tym opisując samochód? Ano bo będę pisał o trzeciej generacji Corvette. A jest ona nierozerwalnie połączona z muzyką, pewną gitarą i kobietą. Nie wierzysz? To czytaj!

Skupię się na pierwszych dwóch latach z początków produkcji modelu, rocznikach 1968 i 1969. W latach tych w USA zaczęły podnosić się hasła o wolnej miłości, powstawały ruchy hipisowskie, a rewolucja seksualna osiągnęła praktycznie maksymalny poziom. Każdy dzieciak chciał być wolny i wyzwolony i każdy chciał żyć po swojemu mając głęboko w czterech literach wszystkie normy, obyczaje i nakazy. Symbol roku 1969 – wiadomo Woodstock. A na tym festiwalu wystąpiły dwie najjaśniejsze gwiazdy tamtych lat, czyli Janis Joplin i Jimi Hendrix. Skupmy się na tym drugim, bo facet zrobił małą rewolucję w muzyce. Grał on głównie na Fenderze Stratocasterze. On z tej gitary uczynił kultowy przedmiot pożądania. Każdy chciał taką mieć. Leo Fender tworąc ją w roku 1954 powiedział, że ta gitara jest idealna jak kobieta. Ma kształtną główkę, smukłą szyję, zgrabny korpus, wąską talię i krągłe biodra. Coś było na rzeczy, bo gitara faktycznie odniosła taki sukces, ze bez większych zmian jeśli idzie o kształt robiona jest do dziś. Tak więc twórcy Corvette trzeciej generacji wiedzieli, że auto musi być najlepsze z dotychczasowych, mieć w sobie coś z kobiety i ma dawać ludziom wolność. I… to im się udało. I to jeszcze jak! Co do pierwiastka kobiecego – według jego twórców patrząc na niego z góry widać zwężający się korpus, smukłą talię (okolice drzwi) i pełne biodra (okolice błotników przednich). Natomiast patrząc od przodu widzimy łagodne linie, poprowadzone jak najdelikatniejsze rysy twarzy z pięknymi oczami, które mogą być zamknięte, lub otwarte. No coś w tym jest, nie sposób odmówić tego zamysłu projektantom. Stanęli na wysokości zadania. Jak bardzo stanęli? Oj bardzo, bo sprzedano 542 741 sztuki Corvette C3. Jest to wynik imponujący, bo mamy do czynienia z dwumiejscowym samochodem sportowym! Zatem jaka jest ta nasza  kobieta? Przyjrzyjmy jej się z bliska.

No cóż – Corvettę C3 można określić jednym słowem. Jest piękna! Z której strony by nie patrzeć na to auto – ono zwyczajnie nie ma wad, jeśli idzie o jego kształty. Przód i górę opisałem, czas na resztę. Z boku widzimy ostro zaczynającą się długaśną maskę z pięknym przetłoczeniem błotnika nad kołem. Następnie przetłoczenie opada, by odsłonić wznoszącą się maskę, która płynnie przechodzi w szybę i następnie w dwuosobową kabinę pasażerską. Kabina opada, ale to, co dzieje się z górną linią drzwi jest niesamowite. Mianowicie linia ta unosi się płynnie przechodząc w przetłoczenie nad błotnikiem. W pewnym momencie kabina i błotnik spotykają się, by przejść w opadającą linię bagażnika. A sam bagażnik kończy się niewielkim przetłoczeniem, które imituje spojler. Szyba tylna natomiast opadała pionowo.

Styliści pozostawili jedynie przetłoczenia, które nadawały sylwetce bardzo ponętnych kształtów. Wiadomo, w kabriolecie i z autach z hardtopem sprawa jeśli idzie o dach kabiny ma się trochę inaczej, ale te auta nadal wyglądają świetnie. I rzecz, którą najczęściej oglądali i nadal oglądają inni kierowcy – tył auta. Bardzo charakterystyczny, taki, który zapamiętuje się na długo. wiesz, kto Cię wyprzedził i zapragniesz mieć jedno z tych aut. Muskularne błotniki, podniesiony przez przetłoczenie bagażnik, głęboko schowana szyba. Dwa małe zderzaki z tyłu opadające przy rejestracji, oraz 4 okrągłe światła. W roczniku 1968 światła cofania umieszczono dodatkowo pod zderzakiem, tam gdzie się zagina w okolicach rejestracji, a w roczniku 1969 światła te powędrowały na górę, do lamp zespolonych, co według mnie było świetnym posunięciem, bo przez brak dodatkowych zaburzających linie kwadratowych lamp kształt tyłka zyskał na drapieżności. No i jeszcze jej nazwa – Stingray. Już nie jako określenie specjalnej wersji, tylko jako nazwa modelu. Bo według Chevroleta każda C3 była specjalna.

Wnętrze

Dziewczynka miała ładne, choć skromne wnętrze. I bardzo dobrze, nikt nie lubi kobiet rozpasanych. W kabinie było to, co absolutnie niezbędne, by cieszyć się jazdą. A że można było czerpać przyjemność z jazdy całymi garściami, o tym napisze za chwilę. Natomiast co do wnętrza – to w środku były dwa fotele pokryte winylem, przed nosem kierowcy deska rozdzielcza złożona z prędkościomierza i obrotomierza i tyle. Zaraz, ale gdzie reszta zegarów? Bo wiadomo wszystkim, że im bardziej sportowe auto, tym więcej zegarów musi mieć. To prawda oczywista. Ano były na konsoli środkowej i było ich aż pięć. Chevrolet umieścił tam: wskaźnik ilości paliwa, wskaźnik temperatury cieczy chłodzącej, zegarek, wskaźnik ciśnienia oleju i amperomierz. Pod nimi radio. Cała deska wykończona plastikami i winylem w kolorze jaki zażyczył sobie nabywca auta. Żadnych luksusowych dodatków typu morze chromu, czy drewna. To auto do czerpania radości z jazdy, a nie do gapienia się na nie. Jedynym odstępstwem od tej zasady była drewniana, chromowana kierownica. No cóż, amerykanie chromy kochali i mały ukłon w ich stronę sie należał i już.

Frajda z jazdy

Lekkie nadwozie wykonane z kompozytów osadzone było na ramie. Już widzę te uśmiechy politowania, ale nie martwcie się. Dzięki takiemu rozwiązaniu konstrukcja była sztywna. A Chevrolet dołożył wszelkich starań, by auto prowadziło się pewnie. Samochód zyskał niezależne zawieszenie na wszystkich 4 kołach, a także samoblokujący się mechanizm różnicowy. Brzmi dobrze? No to będzie jeszcze lepiej! Bo Corvette zyskała hamulce tarczowe. Przednie tarcze były nawet wentylowane. Cóż, czego brakowało autom z USA. Gdy dodamy do tego mocne silniki i lekkie nadwozie okazuje się, że mamy totalną petardę ważącą około 1600 kg i posiadającą nierzadko silniki o mocy w okolicach 300 KM. Ferrari drżało przed Corvettą i bardzo słusznie. No i to brzmienie Big Blocków Chevroleta. Kto raz je usłyszał, ten kocha je bez pamięci.

Silniki

Rocznik 1968

Samochody były oferowane z 4 biegową skrzynią manualną, albo 3 biegowym automatem.

Silnik 327 (5.4 litra) V-8 Turbo-Fire. Samochód z tym silnikiem jest jak wierna dobra kobieta. Taka, która idzie z tobę ramię w ramię, która Cię wspiera i jest taka ro rany przyłóż. Której sie zwierzasz, która Cie wysłucja zawsze. Taka prawdziwa przyjaciółka.

Moc – 300 KM, moment obrotowy 488 Nm

0-100 6.5 sek (automat 7.4 sek)

Prędkość maksymalna 211 km/h (automat 226 km/h)

Silnik ten posiadał także moc podniesioną do 350 KM i samochód z nim miał następujące osiągi:

Moc – 350 KM, moment obrotowy 488 Nm

0-100 6.2 sek

Prędkość maksymalna 242 km/h

Silnik 427 (7 litrów)

Ten silnik miał już parę odmian mocowych. Ta najsłabsza o mocy 390 KM była podobnie jak z mniejszym silnikiem dobrą przyjaciółką, ale mającą ten błysk w oku, tego diabełka, który powodował, że przyciągała Cię do siebie. Gdy trzeba było zmieniała się w kobietę pewną siebie i stanowczą. Taka do tańca i do różańca. Kobieta idealna, taka, z którą spędzisz resztę życia nigdy się z nią nie nudząc.

Moc – 390 KM, moment obrotowy 624 Nm

0-100 5.6 sek (automat 6.1 sek)

Prędkość maksymalna 241 km/h (automat 236 km/h)

400 konna odmiana, to pewna siebie kobieta, świadoma swych zalet, ale jednocześnie wierna i oddana swojemu facetowi. Żona idealna – w kuchni – pani domu, w łóżku – namiętna, w gościach – piękność. Osiągi identyczne, jak w odmianie 390 konnej, ale jak inaczej rzmi, gdy mówisz, że masz 400 KM.

Moc – 400 KM, moment obrotowy 624 Nm

0-100 5.6 sek (automat 6.1 sek)

Prędkość maksymalna 241 km/h (automat 236 km/h)

435 konne odmiany L71 i L89. Wkraczasz na teren piękności. Takich, które wybierają wśród najlepdzych męskich kąsków tego świata. Kobiet pewnych siebie, emanujących pięknem.  Po prostu bogiń. Tu nie ma miękkiej gry…

Moc – 435 KM, moment obrotowy 624 Nm

0-100 5 sek

Prędkość maksymalna 223 km/h

530 konna odmiana L88. Kobieta – wamp. Przepiękna, totalne bóstwo. Jedna na kilkaset milionów. Gdy idzie każdy się za nią obejrzy. A ona wybrała Ciebie. Dzięki temu, że jest z Tobą wskakujesz od razu z miejsca na sam top w samczej chierarchii. Jesteś panem. Ale jesteś też uzależniony od tej kobiety. A ona Cie rani, bawi się Tobą. Totalnie Cię omotała. A Ty nie zważając na nic wracasz do niej. I zawsze będziesz wracał z każdą raną silniejszy. Bo wiesz, że nic lepszego Cię po prostu w życiu nie może spotkać. Tu nie ma miękkiej gry. To absolutne niebo dla faceta. Posiadając to auto jesteś królem. Po przystosowaniu go na wysokooktanowe paliwo jakie mamy w Europie silnik osiąga koło 690 KM. Gdzie jesteście złośliwcy twierdzący, że auta z USA to wielkie i słabe silniki?

Moc – 530 KM, moment obrotowy 746 Nm

0-100 4.2 sek

Prędkość maksymalna 211 km/h

Rocznik 1969

Silnikowo nie zmieniło się nic. Z oferty wypadła tylko 530 konna wersja L88. Tym bardziej łakomym kąskiem się staje. Jej ceny oscylują w okolicach 900 000 dolarów.

Zatem… Kochajmy te dziewczyny. Są wyjątkowe i przepiękne. I warto sobie sprawić jedną z nich i poczuć amerykańską wolność z końca lat 60.

DOŁĄCZ DO NASZEGO NEWSLETTERA
I agree to have my personal information transfered to MailChimp ( more information )
Chcesz kupić amerykańskiego klasyka? Zostaw adres e-mail a nie ominie Cię żadna okazja!
Każdego tygodnia w Stanach pojawia się kilka wyjątkowych okazji klasyków. Wiele z nich znika z lokalnego portalu ogłoszeniowego tego samego dnia. Sztuka polega na tym, żeby być pierwszym który kontaktuje się właścicielem.